Szkoła Podstawowa w Spalonej

  • Kalendarium

    Piątek, 2024-03-29

    Imieniny: Marka, Wiktoryny

  • Statystyki

    • Odwiedziny: 4147477
    • Do końca roku: 277 dni
    • Do wakacji: 84 dni

rozdział VII

Rozdział 7

            Spojrzałam na zegarek, który wisiał na ścianie obok łóżka. Była godzina czwarta nad ranem. Leżałam na kanapie obok Jane, która dość donośnie chrapała. Zmęczyła się, bidulka. Zorientowałam się, że nadal jesteśmy w posiadłości Kyle'a, bo domem tego nazwać nie można - była ogromna, w dodatku nieskromna - w pewnym sensie           . Podniosłam się z miękkiej kanapy, zaczęłam rozciągać. Po kilku sekundach skierowałam się w stronę łazienki.
            Weszłam do pomieszczenia i od razu zauważyłam, jak piękne jest to miejsce. Każda ściana wyłożona była jednym, wielkim i błyszczącym kaflem w kolorze szampańskim. Podłoga zaś była zbudowana ze szkła, pod którym usytuowano jedno wielkie żyjące akwarium. Dosłownie. Stałam oszołomiona, co jakiś czas sprawdzając, czy ja naprawdę nie śnię. Właśnie znajdowałam się nad jednym wielkim oceanem. Niesamowite.
            Po wyjściu z łazienki postanowiłam pożegnać się z Kyle'm. Zastałam go w salonie, gdzie jedli razem z Jane nietypowe - jak dla mnie – śniadanie.
            - O, już jesteś? Usiądź tu, bo nie starczy dla ciebie - gestem ręki wskazał, abym usiadła obok Jane. Zasiadłam obok niej, zaciekawiona patrząc jak Kyle otwiera paczkę mieniących się na fioletowo, borówkowych ciasteczek. Jane zaś, nalała każdemu z nas filiżankę herbaty. Nie wiedziałam czy była ona owocowa, czy czarna, czy jakaś inna - trudno było się domyślić, miała kolor czerwonobrązowy.
            - Wyspałaś się? - zapytał chłopak, lekko rozdrażniony faktem, że Jane cały czas skupia swój wzrok na nim.
            - Emm... Tak, spało mi się dobrze - odparłam. Nie chciało mi się mówić za dużo, miałam ochotę wrócić już do domu Roxi. Mimo tak krótkiego rozstania, stęskniłam się za nią. To ona miała mi pokazać całe miasto na nowo, oprowadzić po tym świecie.
            - Kate, my musimy się już chyba zbierać... - rzekła Jane. - Odwiozę cię do Roksany, tyle że najpierw będziesz musiała się przebrać, nadal jesteś w stroju kąpielowym... - gdy wypowiedziała to zdanie, natychmiast spojrzałam na siebie i się zarumieniłam. Kompletnie o tym zapomniałam! Powinnam się wstydzić.
            - Aaa, przepraszam - wyjąkałam. - Byłam nieprzytomna. I chyba nadal jestem.
            Wstałam, wzięłam moje ubrania i poszłam do łazienki, bo nie chciałam dodatkowo pytać o miejsce na przebranie się. Po wykonaniu zadania ponownie szybkim krokiem wróciłam do salonu.
            - Miło było was poznać. Ale odwiedzicie mnie jeszcze kiedyś, prawda? Nie zapomnijcie, bo będę trochę zawiedziony - rzekł Kyle.
            - I ja mam zapomnieć? - Jane naburmuszyła się. - Twoja wierna fanka miałaby zapomnieć o takich rzeczach? Ani mi się śni.
            Chłopak uśmiechnął się szeroko i przytulił ją po przyjacielsku. Widziałam iskierki w oczach tej dziewczyny. Wyglądała na zakochaną. Zaśmiałam się w myślach. Po chwili przytulił również mnie, ja za to tylko się uśmiechnęłam do niego.
            - Kyle, to był jeden z moich najlepiej spędzonych dni. Mi również było miło cię poznać. Do zobaczenia.
            Jane otworzyła drzwi i wyszła, a ja za nią. Gdy przekraczałam próg wielkiego domu, poczułam jakby ktoś łapał mnie za rękę. Zatrzymałam się, a ręka mnie puściła. Poczułam, że w mojej dłoni znajdował się jakiś papierek. Dyskretnie sprawdziłam co to dokładnie jest. W środku znajdował się tekst wraz z załączonym numerem telefonu.

            Zadzwoń do mnie kiedy znajdziesz wolny czas. Załączam tutaj mój numer.

            P.S. Myślałaś może o tym, aby o Twojej historii usłyszało więcej ludzi? Mam pewne znajomości. Zgodziłabyś się na mały wywiadzik?

Kyle

            Zrobiłam się cała czerwona. Nie zastanawiałam się nad wyjawieniem mojej historii światu. Co na to Roksana? Co na to inni? Zgodziliby się? Niby jestem już dorosła, jednak nie do końca i na taką się też nie czuję. Tak szczerze, to po co miałabym w takim czymś występować? Nie zrobię tego dla pieniędzy... Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Wszystko zmierza w dziwnym kierunku.

~~

            Jane pomogła mi wsiąść do auta. Nadal obawiała się co do mojego kolana, że nie dam rady przebyć długiego dystansu i takich tam innych rzeczy. Ja jednak czułam się w pełni sił. Po jakiejś godzinie podjechaliśmy pod dom Roksany. Tym razem Max pomógł mi wysiąść z auta. Roxi podbiegła do chłopaka i bliźniaczki i od razu zaczęła z nimi rozmawiać. Była z nimi bardzo związana. Kątem oka widziałam Anę, która szybko pędziła w moją stronę. Prawie się potknęła, jednak biegła dalej. Przytuliła mnie... Było to bardzo miłe uczucie.
            - I jak? Powiedz jak było! Dobrze się bawiliście?! - krzyknęła, widocznie poruszona naszym wyjazdem.
            - Ana! Miło cię znów widzieć. Emm, tak, bawiłam się naprawdę dobrze. Występ był niesamowity. Zastanawiam się nad następnym takim wyjazdem, jeśli oczywiście Max, Roxi i Jane wyrażą chęć oraz zgodę.
            - Jestem zadowolona. Na pewno wyrażą, oj ja już ich znam. Chodźcie do środka, przygotowałam dla wszystkich śniadanie - Ana zwróciła się tym razem do wszystkich.
            Cała nasza grupka weszła do środka i zasiadła przy prostokątnym stole z ciemnobrązowego drewna. Nalałam do swojej szklanki pomarańczowego soku. Był on moim ulubionym. Pamiętam czasy, gdy Alison zawsze miała dla mnie jeden taki karton soku... Piłam go praktycznie codziennie. Te czasy już nigdy nie powrócą. Moje oczy zaczęły się błyszczeć. Wyjęłam kartkę, którą dał mi Kyle, odwinęłam ją i na nią spojrzałam.

Mam pewne znajomości. Zgodziłabyś się na mały wywiadzik?

            - Roxi, Ana... Chciałabym wam o czymś powiedzieć - zaczęłam się jąkać.
            - Mów śmiało, my cię zawsze wysłuchamy - rzekła Anabel.
            - No więc... chodzi o to, że... Kyle, osoba, którą poznałam przed występem, zaproponował mi uczestnictwo w wywiadzie. Powiedział, że jeśli chcę, aby o mojej historii dowiedział się świat, mam dać mu znać. Jednak nie wiem, czy jest to dobry pomysł. Nie chcę robić tego dla pieniędzy... Ale nie mam nic przeciwko takiemu wywiadowi. Nie zostanie on przecież wykorzystany do jakichś złych celów, prawda? Co wy o tym myślicie? - zapytałam, strasznie zdenerwowana całą sytuacją.
            Nie wiedziałam jakiej odpowiedzi mam się spodziewać ze strony dziewczyn i Maxa. Poczułam, że moje ręce zaczęły się pocić. Szlag.
            Roksana wyszczerzyła zęby i pisnęła tak głośno, że  pomyślałam, iż moje uszy pękną. Jane, która właśnie szła z dzbankiem herbaty oraz filiżankami, stanęła sparaliżowana i wypuściła wszystko z rąk. Cała zastawa rozleciała się w drobne kawałeczki. Max nadal siedział na miejscu i nie wiedział co ma zrobić. Spoglądał co jakiś czas to na mnie, to na Jane, nerwowo się uśmiechając. Ana odezwała się cicho
            - Kochana... Nie zrozum mnie źle, ale wydaje mi się, że jest to trochę zły pomysł. Nie sądzisz, że lepiej byłoby zachować twoją historię w tajemnicy? Spójrz, ludzie mogą cię obgadywać na okrągło. Będą cię wytykać palcami, mówić, że to właśnie ona, że to ta, która poddała się zabiegowi i przeżyła. Oczywiście, społeczeństwo będzie cię również traktować jak bohaterkę, ale dla mnie to i tak zły pomysł. Lepiej żyć spokojnie, a nie jako "gwiazda", która nie może normalnie wyjść z domu, bo tuż za rogiem czekają na nią paparazzi.
            - Ana, błagam cię, nie przesadzajmy już. Jacy paparazzi? Kate to nie gwiazda takiej miary jak Lady Gaga lub sam Kyle! Wyolbrzymiasz sprawę. To prawda, ludzie będą ją rozpoznawać, ale spokojnie, nie będzie źle. Moim zdaniem powinna zgodzić się na ten drobny wywiad. Nie zaszkodzi jej, a w dodatku zyska trochę pieniędzy. Warto wziąć w tym udział - rzekła Roksana. Można powiedzieć, że w części podzielałam jej zdanie.
             Co?! - krzyknęła Jane. - on zaproponował to tobie? - rzekła, a ja nerwowo pokiwałam głową w jej stronę.
            - Kate... To już tylko twoja decyzja. Musisz ją sama podjąć. Jednak, jeśli zgodzisz się na ten wywiad, pamiętaj, że będziemy cię wspierać. Zawsze - Anabel szeroko się uśmiechnęła.

~~

            Tak, zgodziłam się na ten wywiad. Minęło około pięć dni od mojej wizyty u Kyle'a. Dwa dni temu zadzwoniłam do niego i mu wszystko powiedziałam. Z tego co pamiętam, był wyraźnie zaskoczony faktem, że zgodziłam się na wystąpienie. Była godzina dziesiąta rano, a ja za dwie godziny miałam siedzieć w studiu telewizyjnym... W tej chwili czułam tylko jedno – stres.
            - Roxi, ty też jedziesz? Jejku... Mogłaś mi o tym chociaż powiedzieć - Ana jęknęła ze zmęczenia. Od siódmej rano przygotowywała wszystko, co będzie potrzebne na krótki wyjazd. Tak w razie czego.
            - Ana, nie uważasz, że zabierając dodatkową bluzę trochę przesadzasz? Spójrz. Jest gorąco - wydukała podirytowana Roksana, po czym Anabel wyciągnęła bluzę z torby, do której pakowała swoje niepotrzebne rzeczy. - To tylko wywiad - dokończyła Roxi.
            Z moim kolanem było już lepiej na tyle, abym samodzielnie wsiadała do auta bez pomocy innych. Po wszystkich przygotowaniach ruszyliśmy z miejsca. Gdy już dotarliśmy, wysiadając zauważyłam tylko jeden, ogromny wieżowiec, a na nim masę świecących lampek. Niezła ozdóbka - pomyślałam.  Wchodząc do budynku byłam zdenerwowana i podekscytowana. Pierwszy raz będę w telewizji. Gdyby moi rodzice i Alison to zobaczyli...
            Moją myśl przerwał Kyle, który był widocznie ze swoim znajomym.
            - Jest oto i nasza gwiazda, Kate! - krzyknął. - Pewnie się stresujesz, ale zapewniam cię, że nie masz powodu. Radzę ci się powoli szykować, za pół godziny zacznie się cały występ - rzekł. Widziałam w jego oczach pewność siebie.
            Max, Jane, Anabel i Roxi zostali w poczekalni, a znajomy Kyle'a zaprowadził mnie do specjalnego pokoju, w którym miałam zostać poddana metamorfozie. Usiadłam na krześle przed wielkim lustrem ze światełkami po bokach. Nagle poczułam, jak ktoś zaczął bawić się moimi włosami. Spojrzałam na lustro i zauważyłam pewną kobietę o falowanych blond włosach do ramion. Uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłam jej uśmiech. W międzyczasie druga kobieta zaczęła przypudrowywać mi twarz. Mam alergię na puder, jednak pomyślałam, że poświęcę się dla tego jednego wywiadu. W końcu trzeba jakoś wyglądać.
            Po około dwudziestu minutach dwie panie odprowadziły mnie do pomieszczenia, w którym pozostało mi tylko czekać, aż zbierze się pozostała ekipa i zaczniemy nagrywać. Usiadłam na sofie, z której kątem oka obserwowałam Kyle'a rozmawiającego z Roksaną i Maxem. Zastanawiało mnie to, gdzie są Anabel i Jane. Znudzona, zwyczajnie zagapiłam się w podłogę, w której widziałam swoje odbicie. Niedługo potem obok mnie usiadł właśnie Kyle i podał mi szklankę soku pomarańczowego.
            - To tak na rozluźnienie - rzekł spokojnym głosem. - mamy jeszcze dziesięć minut, nie martw się. Naprawdę nie masz czym.
            - Kyle, ja... Ja kompletnie nie wiem co mam powiedzieć. Jestem przerażona faktem, że za jakieś kilka minut usłyszy o mnie świat. Wiem że to żałosne, ale mam chęć się rozpłakać. Nie mogę uwierzyć, że przetrwałam... Że mojej choroby już nie ma - do moich oczu napłynęły łzy.
            - Emm, rozumiem - podał mi chusteczki. - Radzę ci przestać płakać, bo makijaż ci się rozmaże, a chcemy, żeby wszystko wyglądało idealnie, tak? - wydukał, z lekką nutą zniesmaczenia, po czym wstał i skierował się na widownię. Zdziwiłam się trochę.
            Jeszcze pięć minut...
            Pewien mężczyzna podszedł do mnie i oznajmił, żebym już wchodziła na salę, w której odbędzie się wywiad. Odstawiłam szklankę soku, którego nawet nie spróbowałam i udałam się do dużego pomieszczenia. Widownia była już zajęta, zauważyłam na niej w oddali Maxa, Jane, Roksanę i Anabel, a z przodu siedział sam Kyle. Poczułam mocniejsze bicie mojego serca. Zajęłam miejsce na kanapie, na środku sceny.
            Dwie minuty.
            Ile można czekać? Tupnęłam lekko nogą w ziemię.
            Minuta.
            Naprzeciwko mnie usiadła kobieta o kruczoczarnych włosach i brązowych oczach. Była bardzo blada. Usłyszałam charakterystyczny odgłos dzwonka i zrozumiałam, że zaczynamy. Moje serce biło chyba z 300 razy na minutę.
            - Witaj, mam na imię Alice i dzisiaj chciałabym, żebyś opowiedziała nam o swojej historii. Najpierw może byłoby dobrze, gdybyś się nam przedstawiła - uśmiechnęła się.
            - Jestem Kate - wyjąkałam. - miałabym już 87 lata, lecz czuję się na 17.
            - Mogłabyś nam wyjaśnić dlaczego byłabyś już tak stara? - rzuciła niegrzecznie kobieta. Do jakiej żałosnej rzeczy posunie się jeszcze?
            - 70 lat temu dowiedziałam się że mam białaczkę... Sprawiło to, że mój świat się zawalił. Zdecydowałam się na zabieg, który miał na celu "zamrożenie" mojego ciała na kilka... kilkadziesiąt lat i następnie jego odmrożenie, kiedy choroba przestanie zagrażać.
            - Rozumiem. Co czułaś, gdy twoje ciało zostało zamrażane? Czy był wtedy z tobą jakiś rodzic podczas zabiegu? Opiekun?
            - Nie pamiętam dokładnie jakie to było uczucie. Po prostu czułam, że całe moje ciało powoli ogarniał paraliż. Jeśli chodzi o rodziców... Zginęli w wypadku samochodowym - przetarłam swoją twarz dłonią. - Moją opiekunką została Alison. Nie była wtedy ze mną w sali zabiegowej, jednak jest nadal dla mnie bardzo ważna, mimo tego, że... - poczułam bardzo silny ból w mojej klatce piersiowej oraz głowie. Zaczęłam dyszeć, moje nogi odmówiły posłuszeństwa i jak gdyby nigdy nic upadłam. Na podłogę. Dosłownie.
            Drżałam. Obraz przed oczami zaczął mi się zamazywać, dookoła siebie widziałam ludzi, wzywających lekarza. Poczułam, jak Anabel chwyciła mnie za rękę i sprawdzała  czy moje tętno jest prawidłowe. Z daleka widziałam, jak Roksana z przerażenia rozpłakała się i próbowała się wydostać spod uścisku Maxa, a Jane... Jane nie widziałam. Kyle'a tak samo.
            Zamknęłam oczy. Widziałam tylko  ciemność. Teraz w mojej głowie słyszałam jakiś głos. Wydawał mi się on być dziwnie znajomy... Co się dzieje?
            - Kate... Kate! Obudź się! Wstawaj, nie zaśniesz wieczorem, jeśli teraz będziesz długo spać!
            Ten głos...
            - Kate! Słyszysz mnie?
            Alison?
           
Otworzyłam oczy.  Z,najdowałam się w pokoju, który wydawał mi się być dosyć znajomy. Zorientowałam się, że leżałam na łóżku. W tej chwili ktoś do mnie podszedł.
            To była Alison. Wytrzeszczyłam szeroko oczy. Ona żyje! Czy w takim razie wszystko było...

            Snem?